czwartek, 20 września 2012

obiecanki


dzień postanowień i przyrzeczeń,
więc wszem i wobec ogłaszam,co następuje:





po pierwsze i najważniejsze. na kolejny koncert Coldplay się wybierami koniec i basta. nie ma takiej siły, która mnie powstrzyma. zazdrocha wielka mnie dopadła, że nie byłam. ale obiecuję, że kolejny lajf in Poland będzie mój!

po drugie, równie ważne. kurtkę kupuję. ciepłą! jeśli nie kupię, następnym razem przymarznę chyba do ławeczki na przystanku.

i po trzecie. muszę coś zDIYowaćbo uschnę. z tęsknoty i nudy. a już usycham patrząc na te moje dziełka, tęczowe.

poniedziałek, 17 września 2012

DIY: tęczowy zestaw

 

kolory nastrajają pozytywnie.

a im więcej kolorów,

tym pozytywniej!





lato ma się ku końcowi,
więc humor można sobie poprawić 
przykładowo, kolorowym ciuszkiem.

kolorowym,
albo takim na wypasie,
tęczowym.

a zanim je przyodziejemy,
możemy poprawić sobie humor,
wykonujące je samemu!







sobota, 15 września 2012

sen jesienny


coraz mocniej czuję, że jesień zbliża się nieuchronnie.



przykładowo.
moja walka z budzikiem trwa intensywniej niż zwykle.
nasze kłótnie przypominają
te najstraszniejsze, małżeńskie.
a łóżko nie chce mnie wypuścić.

dalej. 
coraz wolniejszym, chwiejnym wręcz krokiem
podążam wczesnym rankiem na  autobus.
a tam przysypiam.
pocieszające, że jeszcze nie zdarzyło mi się
przejechać mojego przystanku.
ale... wszystko przed nami!

co więcej.
w pracy łapię takie niegroźne zawiechy.
coraz częściej.
a wracam zmęczona, coraz bardziej.

jesień czuję w powietrzu.
i kto mówił, że zapada się w zimowy sen?
ja zapadam chyba w jesienny!
coraz silniej.

i przykładowo, 
na wakacyjne zdjęcia patrzę
z coraz większym sentymentem.
bo chyba wtedy bardziej się cokolwiek chciało,
niż teraz się nie chce.

:)




niedziela, 2 września 2012

dżogingowanie

decyzje o bieganiu zawsze podejmowałam 

spontanicznie.

równie spontanicznie z tym kończyłam.

kończyłam z bieganiem.





tym razem miało być inaczej.
miało być bez kończenia.
miałam dżogingować cały czas.
codziennie.

ale oczywiście stroju brak.
rundka po lumpach i znalazła się bluza.
jednolita, miękka, wymarzona!

i tak nie przedżogingowałam w niej 
ani jednej trasy.
zrobiło się ciepło.
na bluzy za ciepło.

rzuciłam na dno szafy.
a potem przyszło ombre.
potem ćwieki.
myśl. idea.
i voila!

powstała spontanicznie.
prawie tak spontanicznie,
jak spontanicznie przestałam biegać.

:)