niedziela, 24 listopada 2013

kto wygra The Voice of Poland i dlaczego nie będzie to Jagoda Kret?

żarty się skończyły.
za tydzień wielki finał.






The Voice of Poland. Edycja 3. Walka o tytuł number one! Emocje. Łzy. Decyzje. Łatwe i trudne. Dźwięki piękne. Z edycji na edycję coraz piękniejsze. Światowe. Mogę chyba śmiało powiedzieć, że ta trzecia odsłona poszukiwania tego jedynego i unikalnego głosu jest światowa. Bo i tacy są bohaterowie owego zdarzenia. Światowi. Unikalni. Piękni. A tytuł Voice'a jeden.

Kto wygra? Cała Polska postawiła sobie to pytanie, bo oto mamy finalistów. Trzech facetów i jedna kobieta. Kto wygra kolejną edycję The Voice of Poland i dlaczego nie będzie to Jagoda Kret?

Historia programu pokazuje, że w finałowych zmaganiach sukces odnoszą głosy mocne, charakterystyczne i osobowości iście rockowe, silne. Edycja Pierwsza - Damian Ukeje. Edycja Druga - Natalia Sikora. A Edycja Trzecia?

Trzech facetów i jedna kobieta. A tytuł The Voice Of Poland jeden. Marysia Sadowska trafnie stwierdziła, że faceci mają łatwiej. Bo zawsze mają rzesze fanek, zakochanych po uszy i wpatrujących się w idoli jak w obrazek. I wysyłających namiętnie sms-ki. Jagódka, osamotniona kobieta w finale. Więc kto? Kto wygra? bo głosy męskie piękne i tak różne. Jak zadecyduje Polska? Jakiego głosu nam potrzeba?

Mateusz. pokazał, że zaśpiewa wszystko. zmierzył się z największymi, a wczoraj  z legendą Mercurym i Bohemian Rhapsody. zdolny niesamowicie. ciary są.

Ernest. podarował nam kawał rockowego serducha. a w półfinale wzruszył samego Marka Piekarczyka! bo pokazał, że wszyscy faceci są synami.

Aro. artysta bez dwóch zdań. to ten, którego na scenę wnoszą. wrażliwy. utalentowany. 

a co mówią facebookowe statystyki?
Aro Kłusowski: 11 272
Mateusz Ziółko: 19 437
Ernest Staniaszek: 22 553

kto wygra The Voice Of Poland
i dlaczego nie będzie to Jagoda Kret?


poniedziałek, 4 listopada 2013

jestę hipsterę i idę na grobbing!

zatrważająca jest szybkość 
z jaką przeobraża się język polski.




INSTAGRAM: monikalukasiak KLIK


z dnia na dzień poszerza się słownik mowy potocznej. z godziny na godzinę nowe i ciekawe słówko dostaje się do  mas i wchodzi w powszechne użycie. jedna sekunda, kilkanaście lub kilka tysięcy kliknięć czy lajków i zyskujemy nowego bohatera internetów.

kiedyś robiło się zdjęcie. dziś strzela się focisza albo samojebkę. kiedyś ucinało się drzemkę. dziś się leżinguje. kiedyś chodziło się na cmentarz. dziś chodzi się na grobbing. bo trzeba mieć w sobie SWAG (czyt. lans ubraniami, makijażem). bo w końcu YOLO (czyt. żyje się tylko raz)!

doszło do swoistej językowej rewolucji. o obowiązującej obecnie językowej etykiecie decydują Ci, którzy sprawnie poruszają się w internecie i wiedzą co jest na topie. wiedzą co z czym się jje. wiedzą co trzeba obejrzeć na youtube, gdzie kliknąć lajka na fejsie, albo jakie zarzucić hashtagi na Insta.

a właściwie cały czas chodzi o jedno i to samo. chodzi o to, by język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa, jak to mawiał Juliusz Słowacki. chodzi o to, aby się dogadać. aby być zrozumiałym dla innych. aby inni byli zrozumiali dla Ciebie. ale żeby to się ziściło trzeba trochę ten nasz język znać. trzeba trochę umieć zaszpanować i od czasu do czasu zapodać jakieś klawe hasło.

ale... zawsze jest jakieś ale. no właśnie... czy w tym językowym SWAGowaniu jakieś granice być powinny? czy możemy hipsterskimi słówkami rzucać bez krępacji, na prawo i lewo, bez względu na okoliczności? może czasem warto trzymać język za zębami?

kiedyś Mikołaj Rej skandował: A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają! mają! ale czy poprawnie używają owego języka? może czasem jednak warto powstrzymać się od ślepego powielania ucieranych wzorców?

jestę hipsterę!
seriously?